Agitacja

Dzisiaj w ekran mojego laptopa zastukały z drugiej strony duszki Internetu, prezentując mi z dumą obraz mojego wymarzonego życia. W tym wymarzonym życiu jestem, jak się okazuje, mężczyzną.
Kino, dzień powszedni (tańsze bilety). Dziewiętnasta trzydzieści. Przechodzisz z galerii handlowej i nagle czujesz się jak przeniesiona z pola bitwy do klasztoru buddyjskiego. Opuszczonego. Na sali, jak kilka niezrabowanych posągów, szczątkowa widownia. Razem z tobą i twoimi dwiema koleżankami dziewięć osób. Jak bardzo alternatywny to musiał być film, żeby seans utworzył enklawę próżni w tętniącym przecenami i żądzą krwi sercu miasta? Jaka tematyka była tak niewarta zainteresowania w oczach przelewającej się przez ten przybytek populacji? Gustowny gajerek goniący po świecie za łajdakami i panienkami?
– Stara, dzisiaj to można było ten smog kroić nożem – wykrzywiła się. – Jak wysiadłam na Cracovii, to miałam wrażenie, że sprawdzam w zębach frakcję mułowca.